Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mija 29 lat od śmierci legendarnego Mariana Bublewicza na odcinku specjalnym w pobliżu Lądka-Zdroju

Damian Bednarz
Damian Bednarz
Marian Bublewicz był jednym z najlepszych kierowców rajdowych świata, a także wielokrotnym mistrzem Polski. Przez blisko dwadzieścia lat był idolem wielu młodych Polaków, którzy pasjonowali się rajdami samochodowym. Jego życie zakończyło się w szpitalu w Lądku-Zdroju.

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło podczas 9. edycji Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Był 20 lutego 1993 roku. Załoga Marian Bublewicz/ Ryszard Żyszkowski wyruszyła na trasę odcinka specjalnego Orłowiec - Złoty Stok. Był to ostatni odcinek specjalny w życiu tego wybitnego kierowcy.

Tak 30 lat temu wyglądały rajdy samochodowe. Poznajesz te od...

Na jednym z zakrętów prowadzony przez Bublewicza Ford Sierra wypadł z trasy i praktycznie owinął się na drzewie. Wokół wypadku szybko zgromadził się tłum gapiów, jednak specjalistyczna pomoc długo nie przybywała. Była ona niezbędna, żeby wydobyć z samochodu zakleszczonego kierowcę. Był przytomny. Miał liczne obrażenia (m.in. pękniętą miednicę i pęcherz moczowy). Ryszard Żyszkowski pomimo złamanej ręki i rozbitej głowy, wydostał się z pojazdu o własnych siłach.

Po długim oczekiwaniu na pomoc, kibice sami, za pomocą młotów i łomów, wydostali kierowcę na zewnątrz. Mistrz w krytycznym stanie trafił na stół operacyjny szpitala w Lądku-Zdroju. To właśnie tam, pomimo reanimacji, zmarł. Miał 43 lata.

W miejscu, w którym doszło do tragedii, postawiono symboliczny pomnik. Co roku miłośnicy rajdów samochodowych odwiedzają to miejsce, żeby zapalić symboliczny znicz ku pamięci kierowcy.
To dla mnie bardzo ważne, ponieważ jestem fanem rajdów samochodowych, odkąd pamiętam. Co prawda samego Mariana Bublewicza nie pamiętam, jednak opowiadał mi o nim ojciec. W jego opowieściach ten kierowca określany jest jako prawdziwy bohater tamtych czasów - mówi nam Michał, mieszkaniec Kłodzka.

Co roku w Wieliczce rozgrywany jest memoriał im. Mariana Bublewicza i Janusza Kuliga. Imieniem tego pierwszego nazwany został także Zespołu Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego rodzinnym mieście rajdowca, Olsztynie.

- Jeździłem z nim i za nim. W wolnych chwilach, najczęściej w hotelu, gdy wypoczywał, opowiadał o dzieciństwie, ojcu, swoich pierwszych próbach rajdowych. Przepytywałem też jego przyjaciół, którzy mu wówczas towarzyszyli, jak Wiesio Grabarczyk. Byłem na targach w Poznaniu, tam poznałem jego córkę Beatę, wówczas jeszcze nastolatkę. Jeszcze przed tym tragicznym w skutkach Zimowym Rajdzie Dolnośląskim w 1993 roku snuliśmy plany z szefostwem jego ekipy, aby w kwietniu, maju zrobić ekstra sesję zdjęciową i wydać książkę na zachodnim poziomie, prawie jak album. To wszystko umarło, bo Marian Bublewicz zginął - zmarł po 4-godzinnej operacji w Lądku-Zdroju. Zapamiętałem Go, jako zawsze pogodnego człowieka, wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Beata Bublewicz postarała się o wydanie jednej książki - tych, którzy o nim pisali: "6 bieg" - wspomina jeden z autorów książki o Bublewiczu, Zbigniew Próchniak.

RYSZARD ŻYSZKOWSKI WSPOMINA MARIANA BUBLEWICZA:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto